|
Gildia Fantastów Wadowicki klub miłośników fantasy i science-fiction
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Kwadrat
Rozkruszek
Dołączył: 25 Sie 2005
Posty: 1027
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/10 Skąd: wziąć na wino?
|
Wysłany: Pon 0:05, 14 Wrz 2009 Temat postu: |
|
|
W tym samym czasie pozostawiony bez możliwości wyboru, Seihookei stał w ogrodzie koło domu zarządcy wioski. Podczas jakże krótkiej drogi do tego miejsca nie zamienili z Futago ani słowa. Shugenja podążał za nim bacznie obserwując zarys jego pleców w półmroku. Nie był jednak w stanie wyczytać, co też może chodzić po głowie przemytnikowi.
"Słucham Futago-san"
powiedział
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
sword
Przędziorek
Dołączył: 01 Sie 2009
Posty: 52
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/10 Skąd: wce
|
Wysłany: Wto 19:05, 15 Wrz 2009 Temat postu: |
|
|
Musashi wychodząc z Shayio zahaczył o prowizoryczny magazyn a raczej chałpę ze zrabowanym dobytkiem wieśniaków. Stojący na straży piraci zeszli mu z drogi, w końcu to "rodzynek Futago", a w dodatku wyglądał na naburmuszonego. Czegokolwiek chciał z tej sterty rupieci nie było warte słowa zaczepki, wpuścili go lekko zdezorientowani.
Musashi prędko wśród różnych szpargałów odszukał upragnione wino ryżowe pędzone wedle wiejskich receptur, pachnące i dobrze sfermentowane. Akuratnie ostały się dwa wina.
Wychodząc potrząsnął flakonem w kierunku Shayio, wyraźnie zadowolony.
"Chłodny wieczór a jutro ciężki dzień przed nami", powiedział podchodząc do niego.
Doszli na miejsce.
Musashi wręczył jeden ze słoiczków Shayio, sam otworzył swój i pociągnął łyk sake, a jego oczy w jednym momencie ożywiły się.
Rozpoczęli rozmowę.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
muin
Mechowiec
Dołączył: 16 Lip 2007
Posty: 212
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/10 Skąd: Portmarnock
|
Wysłany: Wto 21:14, 15 Wrz 2009 Temat postu: |
|
|
"Kitsune-sama, ależ to ja słucham z czym do mnie przychodzisz" Futago przyglądał się młodemu shugenja, szukał w jego zachowaniu odpowiedzi.
"Ja załatwiłem już swoje interesy. Teraz czas na twoje.
"Moją siłą jest moja reputacja. To dzięki niej dowiedziałeś się o mnie, to dzięki mniej wybrałeś właśnie mnie, to dzięki niej wreszcie spotkaliśmy się. Ale reputacja to nie tylko to, o czym ludzie mówią. Także to, o czym milczą. Ja na przykład nie chwalę się swoimi sukcesami, tak samo jak nie chwalą się nimi moi pracodawcy. Wielu z nich to samuraje, i to często nie byle jacy. Ale ja o nich nie rozmawiam, tak jak oni nie rozmawiają o mnie. Każdy ma swoje sekrety, ja już dawno się nauczyłem zachowywać swoje i innych w tajemnicy.
Z ciemnego nieba zaczęły padać grube krople deszczu, z cienia wyłonił się sługa z dwoma rozłożystymi parasolami. Futago skinął jedynie głową, rozłożył parasol.
"Powiem co wyróżnia mnie od innych ludzi mej profesji - ja jestem człowiekiem religijnym. Mało który przemytnik kiedykolwiek myśli o fortunach i shintao. A ja wiem, że nic tak źle nie działa na interesy jak oddawanie się Strachowi, żądzy czy Żalowi.
Zwłaszcza żądzy.. dlatego płace tym wieśniakom za ich "gościnę". Ich własny pan feudalny bierze od nich wszystko czego zapragnie i oni się go boją. Ja im płacę, a oni mnie szanują. Shinsei powiedział kiedyś, że cokolwiek zrobisz wraca do ciebie trzy razy. Więc gdy mogę, wolę poświęcić trochę zysku, aby wrócił do mnie trzykrotnie powiększony."
Mówi te słowa cicho, bez specjalnego namaszczenia, sucho i rzeczowo. Brzmi jak urzędnik dajmio, który rozmawia z petentem. Kłamstwo gdzieniegdzie przenika jego słowa, Seihookei potrafił wykryć fałsz, czy niedomówienie. Wiedział, że to nie cała prawda, ale nie spodziewał się niczego więcej po przemytniku. Futago zresztą wcale nie chciał specjalnie wzbudzić zaufania, chciał jedynie powiedzieć, że traktuje interesy poważnie. Jego ton głosu zmienił się, nabrał mocy.
"Domyślam się, że potrzebujesz transportu dla kogoś. Być może o przerzut jakichś towarów. Widzę też po tobie, Kitsune-sama, że nie masz ani pieniędzy, ani żyłki do interesu.
"Mi to nie wadzi.
"Oto cena za moje usługi - nie zapłacisz mi teraz nic. Za to kiedyś w przyszłości, ja zgłoszę się do ciebie, Kitsune-sama z prośbą. I nie odmówisz mi tej prośby.
"Wiem, że możesz się trochę przestraszyć takiej oferty. Ale ja NIGDY nie proszę o więcej, niż sam zaoferowałem.
"Decyzja czy będziesz robił interesy ze starym Futago należy do ciebie, Kitsune-sama."
***
Łodzie powoli wypływały w morze. Musashi patrzył jak wioska oddala się zupełnie, pozostawiając po sobie jedynie kilka malutkich świateł, niby samotne świetliki, zagubione w mrokach nocy. Morze o zmroku naprawdę potrafiło przestraszyć. Załoga wcale nie pomagała w pozbyciu się lęku. Twarze piratów wykrzywione były strachem, ciała spocone. Nikt nic nie mówił. Yoritomo Shayio sam sterował głównym statkiem, pozostałe połączone były grubymi powrozami. Kapitan nie odzywał się, patrzył jedynie w pusty horyzont.
Gdy jednak bezpośrednie zagrożenie zniknęło, Shayio wyrwał się z zadumy. Z chęcią pochwycił sake, nie raczył podziękować. Za to chętnie dał się złapać za język. Rozmowa była lekka, toczyła się z tematu na temat. Shayio jakby stracił nagle dziesięć lat, wydawał się młodym i dzielnym samurajem, opowiadającym dowcipy, śmieszne historie, potyczki morskie i wyścigi kobune.
Musashi zdążył wypić swoją butelkę, ale kapitan musiał mieć spory zapas własnej. I całkiem spory apetyt. Ronin w ukryciu był całkiem wstawiony gdy rozmowa zeszła na inny temat.
"Stary dureń Futago dał mi potrzebne informacje. Zapolujemy nad ranem na ptaki. Specyficzne ptaki, takie co jedzą ryby i człapią w wodzie zamiast pływać.
"Nad ranem uderzymy na wioskę w której zatrzymały się statki wiozące złoto z kopalni na południu. Za to złoto, samurajowie chcą zapłacić za potrzebne zboże i ryż. Sądząc po ilości złota, będą chcieli dużo ryżu. A to oznacza prawdopodobnie rekrutację armii.
"Tak więc pijmy teraz, bo to może ostatnie sake jakie w życiu pijesz.HAHAHA... a może doczekamy następnego świtu, kto wie..."
Łodzie pruły fale, deszcz zaczynał przechodzić. Gdzieś po prawej burcie, na horyzoncie majaczył ciemny masyw lądu. Piraci płynęli na wyprawę.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kwadrat
Rozkruszek
Dołączył: 25 Sie 2005
Posty: 1027
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/10 Skąd: wziąć na wino?
|
Wysłany: Śro 2:36, 16 Wrz 2009 Temat postu: |
|
|
"Szanuję twoje podejście do reputacji. Każdy klient liczy na poufność i zaufanie, dlatego też nie chcę drążyć tematu twoich pracodawców i ich interesów. Nie chcę też abyś wyjawiał mi tajemnice i szczegóły swojej pracy. Interesuje mnie raczej, jeśli mogę prosić choć o tyle informacji, z jak wielkiej opresji potrafią wyrwać się twoi ludzie i jakiego rodzaju towary obejmują twoje usługi. Przyznam, że o działaniach Futago-san krążą różne, nieraz wręcz legendarne opowieści i chciałbym wiedzieć jak to jest naprawdę"
Seihookei przerwał na chwilę by rozłożyć parasol
"Co do oferty, muszę przyznać, że Futago-san zna się na ludziach i w przeciwieństwie do mnie potrafi prowadzić interesy. Mam drobne problemy z osobami zależnymi ode mnie i nie chcę robić im jeszcze większych przykrości wydając rodzinny majątek."
Shugenja, przerwał na chwilę i wystawił rękę za parasol, pozwalając by krople deszczu spływały na jego dłoń
"Czuję, że twoja propozycja jest bardzo kusząca, ale jednocześnie, jak Futago-san zauważył, budzi we mnie pewne obawy. Uspokaja mnie jednak wieść, że jesteś człowiekiem religijnym i mam nadzieję, że dzięki temu zrozumiesz, że są pewne rzeczy, które ja, jako człowiek bądź nie bądź również religijny, nie mogę uczynić. Jeśli Futago-san jest w stanie zaakceptować tą moją słabość, z chęcią przystanę na taką umowę i z chęcią odwdzięczę się za przysługą za pomoc."
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
sword
Przędziorek
Dołączył: 01 Sie 2009
Posty: 52
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/10 Skąd: wce
|
Wysłany: Śro 6:13, 16 Wrz 2009 Temat postu: |
|
|
Musashi ma swoje widzimisię odnośnie nadchodzącej potyczki, które obwieszczał już przy popijawie - żadnego okrucieństwa, nękania pokonanych. Generalnie miał swój "epizod" w pijackim uniesieniu w którym obwieścił że zarżnie każdego sku.. który będzie się zachowywał jak zwierzę w tej bitwie i to bez żadnego patyczkowania się, pojedynkowania, jak psa. Po prostu go poniosło, ale dało się odczuć że ma tu małego hopla i lepiej nie sprawdzać na ile jest to na serio i konsekwentnie.
Musashi jest zły na tą całą walkę, mimo że dał się polubić przy rozmowach przy sake, to jednak daje się wyczuć że jest coraz bardziej rozdrażniony gdy zbliża się bitwa...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
muin
Mechowiec
Dołączył: 16 Lip 2007
Posty: 212
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/10 Skąd: Portmarnock
|
Wysłany: Śro 22:44, 16 Wrz 2009 Temat postu: |
|
|
Tuż przed świtem na ziemiach Żurawia doszło do dwóch potyczek.
***
Gunso prowadził swój oddział z wprawą wytrawnego zwiadowcy. Jego ludzie, wszyscy w ciemnych kimonach i bronią gotową do ataku, powoli zacieśniali krąg wokół pogrążonych w ciemności chat. Do najbliższego budynku nadal dzieliło ich co najmniej dwadzieścia kroków. Żuraw, młody Daidoji, uśmiechnął się do siebie. Przemytnicy byli na tyle zuchwali że nawet nie zostawili wokół wioski straży, a nawet jeśli zostawili, to strażnicy zmęczeni nudną służbą, spali pewnie pod strzechami domów. Dobrze wiedział, że atak najlepiej przeprowadzać tuż przed wschodem słońca.
Jeszcze chwila, pomyślał, zasadzka prawie gotowa. Nagłym ruchem dobył wachlarza i dał znak do ataku. Ashigaru zakrzyknęli zawołanie bojowe, wbiegli między chałupy, wdarli się do budynków, gotowi zabić każdego, kto tylko będzie miał broń.
Jakie było ich zdumienie, gdy znaleźli tylko przerażonych wieśniaków, obudzonych nagłym okrzykiem. Nie było nawet śladu jakichkolwiek przemytników, Futago zadbał, żeby wioska wyglądała zupełnie normalnie.
On sam, wraz ze swoimi ludźmi i samurajami opuścili wioskę kilka godzin wcześniej. Zaraz po tym jak Lis zgodził się na robienie interesu. Futago wciąż nie wiedział co dokładnie potrzebuje shugenja, ale transakcja została zawarta. Po kilku chwilach po opuszczeniu wioski powiedział samurajom:
"Tutaj musimy się rozdzielić, szlachetnie urodzeni. Kitsune-sama, przedstawiam ci Neko, moją wierną służkę" skinął na kobietę, ta bez słowa pokłoniła się przed shugenja. Mimo ciemności, Seihookei rozpoznał w niej jedną z kobiet nalewających tego wieczoru sake.
"Neko będzie naszym kontaktem, wie gdzie mnie szukać i jak mnie znaleźć.
"Do kolejnego zobaczenia, uniżony sługa Futago poleca się na przyszłość" Mówi to już bez specjalnej służalczości, końcowe słowa zabarwia wręcz ironią. Wraz ze swoimi ludźmi zostaje na brzegu. Na samurajów czeka mała łódka, na niewielkiej dzikiej plaży.
***
Najlepszym czasem na atak jest moment tuż przed wschodem słońca. Piraci dobrze o tym wiedzieli. Podróż na południe zajęła prawie całą noc. Shayio wycisnął ze swych ludzi wszystkie siły jakie mieli. Choć wiatr sprzyjał, kazał żeglarzom wiosłować, tylko po to by zyskać kilka minut przewagi. Nikt z załogi nie narzekał, wiedzieli jak bardzo potrzebne jest im zupełne zaskoczenie przeciwnika. W końcu kapitan wydał rozkaz do odpoczynku. Wszyscy co do jednego, zaczęli przygotowywać broń. Piraci byli dość kolorową zbieraniną ludzi, ich broń ograniczała się do sierpów, pałek, kijów, łuków i naginat. Jedynie ronin miał przepasane prawdziwe ostrza. Każdy z nich przygotowywał się na poranną napaść.
Cel napaści już powoli majaczył na prawej burcie. Od Wschodu niebo zaczynało szarzeć. Jeszcze daleko było do wschodu Pana Słońce, ale ciemność powoli ustępowała. Celem wyprawy była spora wioska, z pełnym portem i trzema wielkimi płaskodennymi barkami.
Pirackie łodzie cicho wylądowały na plaży, w oddaleniu od wioski. Załoga i kapitan bezszelestnie opuszczali statki. Ktoś niósł spory słój z oliwą, inny zapalony lampion. Cicho niczym koty, piraci zbliżali się do budynków. Najsprytniejsi i najlepiej wyszkoleni, zajęli się drzemiącą strażą. Co się stało później, Musashi pamiętał jak przez mgłę.
Ludzie Shayio wdarli się do domów, zaczęli zabijać ludzi we śnie. Ktoś spróbował sięgać po broń, ktoś krzyknął. Niewiele to pomogło mieszkańcom wioski. Zaskoczenie było tak duże, że zanim się połapali co się dzieje, podłogi były lepkie od krwi.
Ale w końcu ashigaru Żurawia zaczęli stawiać opór. Uzbrojeni w długie yari, część ubranych w zbroje, stanęli twarzą w twarz z bandą krwiożerczych bandytów. Zawrzała walka, Musashi chcąc nie chcąc, musiał się bronić.
Alkohol dalej wibrował w jego ciele, zmieniając jego ruchy, dodająć szybkości, zmniejszając precyzję. Zamiast technik z dojo, tych nauczanych przez mistrzów szermierki, stosował szybkie i zupełnie nieprzewidywalne ruchy. Zadawał rany zarówno kataną jak i wakizashi, krew zmieszała się z sake, seria potyczek zmieniła się w jedną płynną akcję - obrona, szybka finta, atak, krok do przodu, atak w pachwinę, cięcie przez ramię, unik. W szarości nadchodzącego poranka jedynym prawdziwym kolorem był szkarłat pieczętujący każdy cios.
Smok nie wiedział jak długo to trwało, nie bardzo zwracał uwagę na cokolwiek oprócz tańca z mieczami. W końcu wróciła świadomość. Ostatnimi broniącymi się Żurawiami, była garstka kilku samurajów z naginatami, na pokładzie jednej z barek. Jedno spojrzenie, i wiadomo było, że to nie zwykli ashigaru. Wszyscy nosili błękitne zbroje klanu, wszyscy walczyli pewnie i zdyscyplinowanie. Wkoło nich przybywało trupów.
Złota pilnowali yojimbo Daidoji. Wiedzieli, że ich chwile są policzone. Wiedzieli, że nie zdołają uratować ładunku. Ale na ich twarzach nie zagościł nawet cień strachu, tylko zimna determinacja.. i pogarda. Każdy ich ruch zadawał śmierć, oni sami byli gotowi na śmierć. Ich działaniami nie kierowała żądza złota, pogoń za sławą ani obowiązek.
Walczyli i ginęli, bo tak mówił im ich honor.
Shayio opanował się w końcu i zorganizował szybko małą grupę łuczników. Sam rzucił się na wrogów z zakrwawionymi sierpami. Musashi nie myślał o tym co robi. Z mieczem nad głową wpadł między Żurawie. Wraz z pirackim kapitanem, roztopili obronę Daidoji, jak gorące słońce roztapia lód.
Smok zobaczył kontem oka, jak Shayio pozbawił głowy jednego z yojimbo. Zobaczył również, jak inny szybkim zamachem odciął Modliszce prawą rękę, tuż nad łokciem. Ręka odskoczyła od ciała, wciąż z zaciśniętą kamą. Z kikuta bryzgała krew.
Jednej rzeczy Smok nie zobaczył. Yari przebiło jego klatkę piersiową, pozbawiło tchu.
Bez oddechu, Mirumoto Musashi osunął się na pokład.
***
Przebudził się na pirackiej łodzi. Klatkę piersiową miał szczelnie obwiązaną bandażami. Obok siedział Shayio.
"Futago kazał mi cię zabić po akcji" powiedział bez ceregieli. "Ciągle się zastanawiam czy go posłuchać"
Yoritomo nie patrzył na ronina, zamiast tego wpatrywał się w świeżo opalony kikut, tam gdzie jeszcze niedawno była jego ręka.
"Chyba nie powinniśmy tyle pić przed bitwą" powiedział z wisielczym humorem.
"W każdym razie nie zabiję cię teraz. Powiedz lepiej czy nie chcesz do mnie dołączyć.
"Potrzebuję każdej sprawnej pary rąk, zwłaszcza teraz, gdy sam zostałem tylko z jedną.
"Mamy złoto, góry złota. Starczy do końca życia. Dwie pełne barki. Bogactwo którego nie zdołamy ogarnąć. Trzecią barkę zatopiłem w porcie. Będą musieli sporo się namęczyć, żeby wyłowić cenny ładunek. Da nam to czas na ucieczkę. Zmierzam na Wyspy Przypraw.
"Daj znać czy chcesz przyjąć moją propozycję."
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez muin dnia Czw 21:34, 17 Wrz 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
sword
Przędziorek
Dołączył: 01 Sie 2009
Posty: 52
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/10 Skąd: wce
|
Wysłany: Czw 18:38, 17 Wrz 2009 Temat postu: |
|
|
Głęboka i poważna rana Musashiego nie bolała tak bardzo, jak zranione poczucie własnej godności. Czuł wielki podziw dla samurajów broniących się do ostatniego tchu w imię honoru. W głębi serca chciał być po ich stronie, widział i czuł tą siłę pochodzącą ze zgodności ze swoim sumieniem, zasadami i postępowaniem. Widział ich pewne i precyzyjne ruchy, wyczuwał ich wewnętrzną harmonię, to coś co sprawia że samuraj osiąga jedność ze sobą, swoim mieczem, życiem i śmiercią w ostatnich chwilach.
To była dla niego głęboka lekcja.
Musashi nie czuł się zwycięzcą, czuł się pokonanym i zmaltretowanym, jedynie duża ilość alkoholu pozwoliła mu uczestniczyć w tej walce, zaćmienie umysłu, ciała i ducha przyzwoliło na dokonanie czegoś wbrew sobie.
***
Dobrze Shayio, Twój zdrowy rozsądek jest godny podziwu. Dołączę do Ciebie, zostanę z Tobą bo coś czuję że mamy ze sobą więcej wspólnego niż się nam mogło wydawać.
I racja, zdecydowanie powinniśmy pić dopiero po walce... *Musashi z grymasem spojrzał na kikut Shayio*
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kwadrat
Rozkruszek
Dołączył: 25 Sie 2005
Posty: 1027
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/10 Skąd: wziąć na wino?
|
Wysłany: Pon 13:36, 28 Wrz 2009 Temat postu: |
|
|
Dopłynięcie łódką do zamieszkałej wyspy zajęło trochę czasu. Cała podróż odbyła się w milczeniu, jakoś nikt nie miał ochoty komentować wydarzenia tej nocy. Tymbardziej obecność służki Futago uniemożliwiała jakiekolwiek komentarze na temat przebiegu całej rozmowy.
***
Dopiero później w przydrożnym zajeździe, upewniwszy się czy nikt nie ma ochoty podsłuchac rozmowy, Seihookei wybrał się z Nijko na spacer by dowiedzieć się od niej, co myśli o całej sytuacji. Jej słowa tylko potwierdziły jego podejżenia.
***
Shugenja nie pozostało już nic innego jak wrócić po ukryty przedmiot i skontaktować się z Futago. Najgorsze jest to, że jeszcze sam nie wie co chce z nim zrobić.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
|